Źródło. |
W królestwie Auradonu Król Bestia i Królowa Bella szykują dla swojego syna, Księcia Bena, ceremonię przejęcia tronu. Jego pierwszą oficjalną decyzją jest sprowadzenie do Auradonu dzieci złoczyńców mieszkających na Wyspie Potępionych - miejscu, gdzie za karę zesłano wszystkie czarne charaktery opowieści. Mal, Evie, Carlos i Jay po raz pierwszy opuszczą wyspę. Czy podążą śladami swoich rodziców? A może przekonają się, że dobro wcale nie jest takie złe?
Najnowszy film Disney'a jest, co ciekawe, kontynuacją książki. Dokładniej mówiąc "Wyspy Potępionych" autorstwa Melissy de la Cruz (polecam zapoznać się z recenzją książki, żeby mieć spojrzenie na całość historii). Nie spotkałam się jeszcze z takim zabiegiem, więc zarówno przeczytanie książki (której opis szczególnie mnie zachęcił), jak i obejrzenie filmu było niezwykle interesujące. Przede wszystkim byłam ciekawa, jak twórcy poradzili sobie z kreacją bohaterów w adaptacji...
...i powiem tylko, że sobie nie poradzili. Porównując książkę i film, wyraźnie dostrzegamy, że osobowości postaci diametralnie się różnią. Najbardziej wyraźnie jest to widoczne u Diaboliny i Złej Królowej - największe rywalki, zostały nagle dobrymi przyjaciółkami! "Ulepszono" także Carlosa. W powieści przedstawiony został jako raczej spokojny geniusz, który uwielbia technikę. Tutaj ktoś uznał, że zrobienie z niego najlepszego kumpla Jaya (który był jego kompletnym przeciwieństwem) jest świetnym pomysłem. A co?! Kto zabroni? Poza tym, Evie z całkiem inteligentnej dziewczyny, zmieniła się w pustą lalę, którą interesuje jedynie znalezienie chłopaka. Szkoda, bo ją nawet lubiłam.
Jednak ogólnie rzecz biorąc, film jest przyjemny zarówno dla oka, jak i ucha. Ogląda się go przyjemnie, a ponieważ jest raczej prosty i przewidywalny (taki disneyowsko-amerykański), można przy nim łatwo odpocząć. A dla ucha, ponieważ jest to jakaś forma musicalu - w fabułę wpleciono piosenki. I choć nie wszystkie przypadły mi do gustu, myślę, że nieźle dopełniają całości i spajają film.
Nie będę wychwalać, ponieważ tak naprawdę nie ma czego. "Następcy" to film, jakich wiele już powstało i na pewno jeszcze powstanie. Pomysł jest ciekawy i oryginalny, jednak uważam, że mógłby zostać zrealizowany lepiej. Dlatego "Następców" polecam przede wszystkim tym, którzy czytali książkę, bo to po prostu jest jej kontynuacja - a większość z nas zazwyczaj chce poznać dalsze losy bohaterów. Jednak jest to także dobry wybór dla dzieci/młodszej młodzieży lub jako relaksujący odmóżdżający film po ciężkim dniu. Oczywiście, jeśli ktoś lubi takie klimaty.
Tytuł oryginału: Descendants
Reżyser: Kenny Ortega
Długość filmu: 112 min
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!