"Nauczyłem się kochać tajemnicę. Zdaje mi się, że jest to jedyna rzecz, która nasze życie uczynić może tajemniczym i cudownym. Najpospolitsza ze spraw ludzkich wyda nam się wykwintną, jeżeli ktoś przed nami ją ukrywa."
Powyższy ustęp pojawia się już na samym początku powieści. Przeczytawszy te słowa, zaznaczyłam je sobie, z myślą, że ten cytat jest genialny w swojej prostocie, że zawiera prawdę, o której ludzie często zapominają. Pod jego wpływem, sama zaczęłam myśleć o tajemnicy, jako o czymś wręcz magicznym. I pewnie nadal trwałabym w tym przekonaniu, gdyby nie Oscar Wilde, który uświadomił mi, jak bardzo myliłam się ja i ten, który te słowa wypowiedział...
Dorian Gray to młody mężczyzna o niezwykłej urodzie, zakochany w ubogiej aktorce. Zgoda na pozowanie znanemu malarzowi, stała się momentem zwrotnym w jego życiu. Kiedy bowiem Dorian Gray ogląda swój portret, wypowiada pochopne życzenie, że oddałby wszystko, aby zachować młodość i urodę, nawet za cenę duszy. Nieoczekiwanie jego pragnienie spełnia się - to portret zaczyna zmieniać się pod wpływem czasu i postępowania bohatera. Sam wygląd Doriana pozostaje niezmienny, ale wkrótce zacznie on mieć wątpliwości, czy to aby na pewno wychodzi mu to na dobre...
"- Mówiłeś pan, żeś go zniszczył.
- Nie miałem racji, to on mnie zniszczył."
Trudno przynajmniej raz nie usłyszeć nazwiska Oscar Wilde. Swoją twórczością, z "Portretem (...)" na czele, już na zawsze zapisał się w historii literatury. I naprawdę trudno się temu dziwić.
Powieść jest niezwykle klimatyczna, przede wszystkim za sprawą pięknego, barwnego języka. I choć na początku rozbudowane zdania, porównania i staroświecka składnia mogą drażnić, męczyć tudzież spowalniać lekturę, to po pewnym czasie od powieści po prostu trudno się oderwać. I nie dość, że przy "Portrecie (...)" całkowicie straciłam poczucie czasu, to dodatkowo ta książka jest kopalnią cytatów i mądrości, prostych, ale ujętych cholernie trafnie. I trzeba to powiedzieć otwarcie: powieść nie jest jedynie ich zbiorem, zlepkiem. Są one jedynie misternie wplecionymi kawałkami większej opowieści, o ponadczasowym przesłaniu.
W miarę czytania jesteśmy świadkami powolnej, acz nieuchronnej przemianie głównego bohatera. Niewinny młodzieniec, którym był na początku stopniowo staje się zepsuty. Jego dusza, która znajduje odbicie w nieszczęsnym portrecie, nosi znamiona wszystkich niecnych uczynków, złych myśli i egoizmu. Pisarz genialnie manipuluje naszymi odczuciami, zmusza nas do zastanowienia się, nad swoim postępowaniem, nad tym, na ile tak naprawdę jesteśmy różni od protagonisty, jednak nigdy jednoznacznie nie pochwala, ani nie potępia postaci Graya.
"Wywierać na kogoś wpływ znaczy to samo, co obdarzać go swoją duszą. Człowiek taki nie posiada już wówczas własnych myśli. Nie pożerają go własne namiętności. Cnoty jego nie należą już do niego. Nawet jego grzechy, jeśli w ogóle grzechy istnieją, są zapożyczone od kogoś innego. Staje się on echem cudzej melodii, aktorem roli nie dla niego napisanej."
Pewnie nie każdy to sobie uświadamia, ale nie tylko Dorian jest winien swojemu losowi. Oczywiście, to on podejmował decyzje, to on nie robił nic, aby się zmienić na lepsze, jednak także lord Henryk miał ogromny wpływ na ukształtowanie się charakteru młodzieńca. Teraz można sobie gdybać, jak potoczyłyby się losy Doriana Graya, gdyby wtedy, w pracowni Bazylego Hallwarda, nie spotkał owego człowieka, który przyczynił się do jego zguby. I tu znowu "mentalne uderzenie" i czytelnikowi pytanie samo przychodzi do głowy: "Czy ktoś ma taki wpływ na MNIE?".
Wrócę jeszcze do tego, co napisałam w pierwszym akapicie, do tajemnic. Zazwyczaj nie są one niczym złym. Jednak okazuje się, że niektóre potrafią zepchnąć człowieka na dno, a potem zabić. Mam wrażenie, że Dorian stoczył się także z powodu swego przeświadczenia o bezkarności - w końcu nikt poza nim nie wiedział o jego tajemnicy, nikt nie znał prawdy o straszliwym portrecie. Nie wiem, czy to tylko moje zdanie, ale uważam, że gdyby ktoś poza nim widział efekty postępowania, zmiany jego duszy, to bohater zastanowiłby się nad sobą, pewnie byłoby mu wstyd i starałby się zmienić. Ale jak mówiłam, możemy gdybać.
"Portret Doriana Graya" jest genialną książką, aczkolwiek nie dla wszystkich. Środowisko angielskiej arystokracji, XIX-wieczny język i rozważania filozoficzne nie każdemu przypadną do gustu. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść Oscara Wilde'a jest klasyką gatunku i historią ponadczasową, którą naprawdę warto poznać. Polecam!
Tytuł oryginału: The Picture of Dorian Gray
Autor: Oscar Wilde
Wydawnictwo: CIL Polska - Kolekcje
Ilość stron: 255
Uwielbiam Portret, jak i samego autora, Wilde to postać nietuzinkowa, bardzo lubię. A książka jest niezwykle dobra, sądzę, że warto ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Piekna książka i zawsze ponadczasowa. Każdy powninien ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs ;)
Uwielbiam <3 Czytałam już parę lat temu, pod wpływem filmu, który się wtedy ukazał
OdpowiedzUsuńGenialny cytat. Kolejna pozycja, która musi się znaleźć na mojej półce.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam, bardzo mi się podobała, jednak zawsze nieco nudzą mnie długie rozważania filozoficzne, może dlatego, że nie filozofia nie jest za bardzo moją dziedziną zainteresowań :) Ale książkę stanowczo polecam, miała wiele innych ciekawych elementów.
OdpowiedzUsuńNa ,,Portret..." ochotę mam już od dawna, musi poczekać tylko na swoją kolej. Napisałaś, że książka WIlde'a nie jest dla wszystkich, to znaczy nie przypadły Ci ,, Środowisko angielskiej arystokracji, XIX-wieczny język i rozważania filozoficzne"? Mnie na przykład w książkach głównie interesują takie rzeczy, ale pytam, bo ciekawi mnie czy to Twoje odczucie czy może piszesz ogólnie :)
OdpowiedzUsuńA propos Graya, cały czas widzę jego przystojnego serialowego odtwórcę z ,,Penny dreadful" - ,,Domu grozy". Kojarzysz może? :)