Trylogia "Mroczne Materie", w której skład wchodzą kolejno "Złoty kompas", "Magiczny nóż" i "Bursztynowa luneta", uchodzi za najsłynniejszą, obok "Władcy Pierścieni", serię fantastyczną XX wieku. Wszystko opiera się na koncepcji istnienia nieskończonej ilości światów równoległych, między którymi podróżuje Lyra - osierocona dziewczynka, dotychczas mieszkająca w Oksfordzie. Wszystko zaczyna się, kiedy jej przyjaciel Roger zostaje porwany. Lyra wraz ze swoim dajmonem wyrusza na poszukiwania, które zaprowadzą ją na daleką Północ, gdzie królują pancerne niedźwiedzie, a po niebie latają czarownice. Czy zdoła uratować swego przyjaciela i pozostałe dzieci, które poddawane są tam straszliwym eksperymentom? Czy wypełni swoje przeznaczenie?
"- Wszyscy jesteśmy narzędziami w rękach losu, musimy jednakże postępować w taki sposób, jak gdyby myło inaczej (...). W przeciwnym razie pozostaje nam umrzeć z desperacji."
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tej trylogii, nie miałam poczucia, że muszę ją przeczytać. Przez lata mijałam ją przy okazji każdej wizyty w bibliotece, przeczytałam opisy, ale nigdy nie zdecydowałam się jej wypożyczyć. Dopiero na początku tegorocznych wakacji zobaczyłam ją w sklepie, w świetnym jednotomowym wydaniu i w świetnej cenie. Pomyślałam, że czemu nie, wreszcie będę miała motywację, żeby się z nią zapoznać. I w ten sposób już jestem po lekturze. I nadal robię sobie wyrzuty, że zabrałam się za nią tak późno.
Philip Pullman jest wykładowcą literatury angielskiej i nauczycielem, jednak jego prawdziwą pasją okazało się pisarstwo. Zasłynął właśnie dzięki "Mrocznym Materiom", za które zdobył wiele nagród literackich. Uważam, że w pełni zasłużenie i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co stworzył.
W pierwszym akapicie zawarłam skrót fabuły tylko pierwszej części, "Złotego kompasu", ponieważ nie chciałabym Wam zepsuć przyjemności z lektury. Swoją drogą, pierwszy tom jest przede wszystkim wstępem do dwóch pozostałych, w których akcja zdecydowanie się rozkręca, a wydarzenia wiążą się ze sprawami znacznie poważniejszymi. Jednak recenzja będzie dotyczyła moich wrażeń po lekturze całej trylogii, nie widzę sensu w rozdrabnianiu się.
Szczególnie podziwiam autora za kreację zupełnie nowego świata. Wydaje się być osadzony na początku "naszego" XX wieku, jednak wiele aspektów jest w nim zupełnie innych - chociażby historia, geografia czy tzw. drabina społeczna. Niczym niezwykłym jest tutaj magia, a w dodatku każdemu człowiekowi towarzyszy dajmon - cząstka duszy, która się urzeczywistniła. Nie wspominając już o czarownicach, pancernych niedźwiedziach polarnych, które inteligencją nie ustępują ludziom, i podróżach między światami.
Zwroty akcji i bez przerwy gnająca do przodu akcja nie pozwalają się od książki oderwać. Niebezpieczna wyprawa stawia przed Lyrą wiele problemów, wymaga wyrzeczeń i zmusza do podejmowania trudnych decyzji. Śledząc jej losy, jesteśmy świadkami głębokiej przemiany i zmiany podejścia do pewnych kwestii. Zresztą, zmienia się nie tylko ona - obserwujemy także rozwój Willa, chłopca który od drugiego tomu towarzyszy dziewczynce już do końca.
Wspomnę jeszcze o tym, że w trylogii pisarz jawnie potępia Kościół i jego działania, pojawia się tu nawet wątek buntu przeciw Autorytetowi, który jest dopowiednikiem Boga w tamtym świecie. Jednak z innymi czarnymi charakterami mam pewien problem - Pullman sprawił, że pod koniec miałam w głowie niezły mętlik. Tak manipuluje pewnymi faktami i wydarzeniami, że nadal nie jestem pewna, czy pewni bohaterowie byli źli i może się zmienili, czy od początku działali w dobrej wierze.
Zakochałam się w tej trylogii. Uważam, że "Mroczne Materie" powinien znać każdy miłośnik fantastyki. Jestem pewna, że spodoba się zarówno młodszym, którzy docenią wartką akcję i obecność magii, jak i starszym, którym frajdę sprawi niezwykłość i niebanalność świata, a także odnajdywanie ukrytych szczegółów, nawiązań, odniesień. Cóż mogę powiedzieć... Po prostu, polecam!
Tytuł oryginału: His Dark Materials Trilogy
Autor: Philip Pullman
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 960
Fajna recenzja i (podobno) świetna książka. Właśnie na nią poluję w bibliotece, ale chyba jest straszliwa kolejka. Mam okropną ochotę na coś lekkiego ;)
OdpowiedzUsuńNie powiedziałabym, że to jest typowa lekka lektura, ale to kwestia gustu. Mam nadzieję, że Ci się spodoba ;)
UsuńPoluję na tę książkę od dłuższego czasu, wreszcie muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że pierwszy raz słyszę o tej trylogii, ale czytając recenzję, wydaje mi się, że może być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPokładałam w tej książce wielkie nadzieje. Nie spodobała mi się:( Za to film - bardzo.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się zawiodłaś :c Ja filmu jeszcze nie widziałam, więc nie mogę porównać. Ale skoro polecasz, może się zmotywuję obejrzę i zrecenzuję? Zobaczę ;)
UsuńPotężne tomiszcze, ale mam, co do niej mieszane uczucia. Może siegnę po nią, jak będzie w bibliotece? ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią po to sięgnę, tym bardziej, że zachęcasz. Przyznam, że dotąd nie słyszałam o tej trylogii. Chcę ją poznać ;)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Twój post i przyszło mi na myśl: przecież takie same wątki widziałam w pewnym filmie, o co chodzi? deja vu? Dopiero potem doczytałam, że jest to cała seria fantastyczna, na podstawie której sfilmowano jedną część. Nie znałam tej serii, dlatego myślę, że dam jej szansę, zwłaszcza że filmem zachwycałam się jako mała dziewczynka :) Chyba przyszedł czas, aby film uzupełnić lekturą książki :) A film - jak najbardziej warty obejrzenia i oczywiście zrecenzowania :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń