Z czytaniem niektórych książek mam tylko jeden problem... Nie, nie jest nim nudna historia ani sztampowy bohater, to jeszcze jakoś zniosę. Najgorsze są zakończenia...
Tak, właśnie, zakończenia. Nie cierpię zakończeń dobrych książek, kiedy muszę pożegnać się z bohaterami, nieraz również wrócić do swojego świata, w którym nie ma ani krzty magii... Jednak jeszcze gorsze są tzw. "otwarte" zakończenia dobrych książek. Autorzy czerpią chyba perfidną przyjemność z pozostawiania czytelnika w niepewności. Jeszcze pół biedy, kiedy mają zamiar napisać kolejną część, wtedy można im wybaczyć przerwanie opowieści w połowie. Jednak kiedy piszą powieść jednotomową, którą ja przyjmuję z ogromnym entuzjazmem i pozytywnie recenzuję (ekhem!), a ona kończy się zdaniem "I zrobił pierwszy powolny krok w stronę skamieniałego mężczyzny.", i mimo poszukiwań nie znajduję żadnej wzmianki o kontynuacji, to normalnie wariuję! Wariuję, bo non-stop rozmyślam, co stało się ostatecznie z głównym bohaterem! Jak można coś takiego robić?!
Ja rozumiem, że może się to wydawać fajne, bo każdy może sobie dopowiedzieć własną historię, ale mam coś takiego jak Hazel z "Gwiazd naszych wina" - bardzo, bardzo chcę się dowiedzieć, jak ta historia się kończy, jak wyobraził to sobie autor. Niestety, pewnie nie będę miała takiej okazji...
A wy mieliście podobną sytuację z jakąś książką? Macie podobne do moich odczucia? Czy może godzicie się z zamysłem autora?
Nefmi
Jak dla mnie, najlepszym sposobem na tak (nie)zakończoną książkę jest znalezienie odpowiedniego fanfika. Niektóre naprawdę dobre są :).
OdpowiedzUsuńJa nie lubię fanficków :c W większości aż roi się w nich od błędów, brr! A nawet jeśli nie, to zazwyczaj trzeba czekać nie wiadomo ile na nową część. Poza tym nie jest to pomysł autora. Każdy może mieć inne wyobrażenie o kolejnych przygodach bohaterów, ale to autor tak na prawdę wie, gdzie chciałby popchnąć swoje postaci, więc takie opowiadanie nie jest "oryginałem" :)
UsuńTak, to jeste niestety trudne. Lubię otwarte zakończenia, ale gdy chociaż część wątków jest zamknięta.
OdpowiedzUsuńNo tak, jeśli autor chociaż napomknąłby w epilogu, co stało się ostatecznie z bohaterem, to z pewnością byłabym usatysfakcjonowana i nie byłoby tego postu :) Niestety, tutaj czegoś takiego nie ma - pozostaję sama ze swoimi domysłami :c
UsuńNie cierpię nie wyjaśnionych zakończeń. Mam dokładnie tak samo jak ty, szczególnie gdy książka podbije moje serce. Wówczas mam ochotę nakrzyczeć na autora za takie coś. :)
OdpowiedzUsuńHah, też bym tak zrobiła, ale raczej go nie spotkam... A nawet jeśli, to pewnie się nie odważę... A nawet jeśli, to nie znam słowa po szwedzku xD
UsuńJeżeli powieść jest jedna to przeważnie wolę jak wszystkie wątki są zakończone.
OdpowiedzUsuńOj tak, także tego nie lubię... chociaż z drugiej strony właśnie kocham takie zakończenia! Uwielbiam umierać z niecierpliwości. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf of Books :)
Ale kiedy powieść ma tylko jeden tom, a kończy się tak, że niczego nie wyjaśnia, to jak możesz umierać z niecierpliwości? Przecież autor nie napisze kolejnej części, więc nie możesz również niecierpliwie jej wyczekiwać ;) Możesz jedynie umierać z frustracji (ja tak mam po właśnie po "Źle"...) :/
UsuńJa też nie lubię otwartych zakończeń. To takie frustrujące! Naprawdę tylko 5% takich książek zasługuje na takie zakończenia, bo dają do myślenia. Całe pozostałe 95% to książki, których autorzy chyba chcą się znęcać nad Czytelnikiem :c
OdpowiedzUsuńTeż odnoszę takie wrażenie! Jakby sprawiało im przyjemność zostawianie czytelników w takiej sytuacji... Z myślami, co też mogło się później przytrafić bohaterom... :/
UsuńTrafiłaś też w mój czuły punkt - niedokończenie historii. Takie książki tracą bardzo dużo u mnie i czasami nie mam więcej ochoty na powieści danego autora.
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za otwartymi zakończeniami. Wprawdzie nie przypominam sobie teraz żadnej książki tego typu, ale za to notorycznie czytam serie, które są w naszym kraju przerywane xD Pół biedy, jak w każdej części są inni bohaterowie, ale część z nich ma jednych i tych samych i co wtedy? To mnie frustruje. Na szczęście mogę czytać po angielsku, niemniej irytacja pozostaje.
OdpowiedzUsuń