Babi, dziewczyna z dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z ćwiczeń na siłowni, wyścigów na motorze i bezsensownych bijatyk. Mimo krańcowo różnych charakterów, a także sprzeciwu apodyktycznej matki Babi, zakochują się w sobie bez pamięci. Pod wpływem tej miłości zmieniają się oboje - Babi otwiera się na świat, dojrzewa, a Step łagodnieje. W dodatku, Babi jest jedyną osobą, której Step powierza swój mroczny sekret...
" - Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
- Ja? - Przytula ją do siebie. - Ja czuję się znakomicie.
- Tak, że mógłbyś dotknąć palcem nieba?
- Nie, nie tak.
- Jak to, nie tak?
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."
Chyba nie ma nikogo, kto choćby nie słyszał o "Trzy metry nad niebem". Jeśli nie o książce, to o filmie. I trudno się dziwić - powieść Federica Mocci (podobnie jak ekranizacja) odniosła ogromny sukces i w krótkim czasie stała się kultowa. I mimo iż została wydana już kilka lat temu, nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Jednak ja, choć nasłuchałam się o niej wiele dobrego już wcześniej, przeczytałam ją dopiero teraz. I żałuję, że tak długo zwlekałam - historia Babi i Stepa naprawdę mnie urzekła.
Na pierwszy plan wysuwa się tu wątek miłosny między Stepem i Babi. Jest on oryginalny, ale nie sposób nie zauważyć, że rozwija się on nieco... dziwnie. Wiecie, Step jest chuliganem, który w nosie ma zasady i innych ludzi, co raczej nie wzbudza u Babi sympatii do niego. I to jest w pełni zrozumiałe. Ale potem nagle czytamy o fascynacji i wreszcie o miłości. Nie mówię, że coś takiego jest niemożliwe, ale moim zdaniem to poszło trochę za szybko.
Na początku ciężko jest się w książce odnaleźć - co chwilę zmienia się czas akcji, miejsce i osoba, na której dany fragment się skupia. Ja z czasem przestałam na to zwracać uwagę, ale niektórym z pewnością może to przeszkadzać. Ponadto bardzo irytował mnie fakt, ze narracja była prowadzona w czasie teraźniejszym. Nie przepadam za tego typu książkami, a tutaj już zupełnie mi to nie pasowało.
Poza tym chyba nie mam zastrzeżeń. Postaci są ciekawie wykreowane, każda jest inna i czymś się wyróżnia. I choć sama historia nie jest pewnie zbyt oryginalna, to bohaterowie sprawiają, że sztampowość przestaje mieć znaczenie - w miarę czytania przywiązujemy się do nich coraz bardziej i z coraz większym zaciekawieniem czekamy na to, co będzie dalej. Step intryguje, i chyba nie minę się z prawdą, mówiąc, ze jest on główną zaletą tej historii. W miarę poznawania go Babi (a czytelnik wraz z nią) odkrywa, jaką twarz naprawdę skrywa za maską arogancji i dlaczego. Okazuje się, że nie zawsze powinno się oceniać i skazywać człowieka, zanim się go lepiej nie pozna.
Po takich książkach zwykle spodziewa się, a wręcz oczekuje szczęśliwego zakończenia. Co to, to nie! Za każdym razem, kiedy przypominam to niespodziewane zakończenie mam ochotę znowu płakać. Tak nie można! Teraz nie dowiem się, co będzie dalej, dopóki nie skołuję drugiej części :c
Podsumowując, "Trzy metry nad niebem" mimo kilku mniejszych lub większych (zależnie od gustu) wad, jest książką chwytającą za serce. Język prosty, ale nie banalny. Fabuła choć nie obfituje w zwroty akcji wciąga, a sama lektura jest niezwykle szybka i przyjemna. Naprawdę polecam Wam zapoznać się z historią Babi i Stepa.
PS Nie widziałam jeszcze filmu, warto?
PPS Przypominam, że książkę można wygrać w konkursie na blogu, czas jeszcze do niedzieli. SZCZEGÓŁY.
Tytuł oryginału: Tre metri sopra il cielo
Autor: Federico Moccia
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 335
Nie czytałam jeszcze książki, ani nie oglądałam filmu, jednak zgodzę się z tobą, że obie wersje są tak popularne, iż mało kto o nich nie słyszał. Fabuła wydaje się być mało oryginalna, jednak jeśli uda mi się dorwać papierową wersję od kogoś, to na pewno ją przeczytam, bo mimo wszystko jestem nią zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, ale jeszcze nie czytałam. Może w wakacje mi się uda :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji przeczytać i filmu niestety też nie oglądałam. Mam ją w palach na najbliższy miesiąc :D
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Zgadzam się do opinii o książce.Film oglądałam ( wersja produkcji hiszpańskiej - bo są dwie : hiszpańska i włoska).Tą pierwszą bardzo polecam.Popłakałam się na niej ;3
OdpowiedzUsuńHmm, nawet nie wiedziałam, że są dwie wersje :o Będę musiała je obejrzeć i porównać ;)
UsuńNie mam pojęcia ile razy golądałam dwie części Trzy metry nad niebiem zarówno wersję hiszpańską jak i włoską, ale książki jeszcze nie czytałam i widzę, że muszę to zmienić.
OdpowiedzUsuńMnie się film spodobał dopiero po przeczytaniu książki, także pewnie nie zdziwi Cię, jeśli powiem, że książka jest lepsza :) Też bardzo mi się podobała, wzruszyła na koniec (gdzie ja zwykle nie płaczę przy czytaniu) i też na początku nie mogłam się dograć ze stylem autora :)
OdpowiedzUsuń