Źródło. |
Jak słyszeliście, bądź nie (w co raczej wątpię, bo jednak obracacie się w środowisku kulturalnym, skoro tu zaglądacie), rok 2016 został ogłoszony Światowym Rokiem Williama Szekspira. Oprócz wielu wydarzeń i jubileuszy, na rynku pojawiają się przeróżne inne formy upamiętnienia tego chyba najsłynniejszego w dziejach autora dramatów. Jedną z nich jest od niedawna wydawana przez wydawnictwo Hachette, kolekcja wszystkich dzieł Williama Szekspira.
Przeczytawszy "Makbeta" doszłam do wniosku, że nie będę go recenzowała - napisano już o nim tyle, że nie dodam nic odkrywczego czy wartościowego (może mi się to jeszcze odwidzi, ale nie gwarantuję ;)). Powiem tyle, że to naprawdę niezwykła książka, która mimo że jej akcja ma miejsce w średniowieczu, nadal nie traci wartości, a jej przesłanie jest ponadczasowe.
W tym poście chciałabym się skupić raczej na tym konkretnym wydaniu, którego pierwsze pięć tomów posiadam. Po pierwsze, może powiem, dlaczego nie zdecydowałam się na zbieranie całości. Otóż, chodzi o cenę - 30 zł za tom to jednak trochę za dużo. Ja rozumiem, ładna okładka, dwa języki, obrazki i tak dalej, ale bez przesady! 4 pierwsze tomy były wydane w promocyjnych cenach, więc się skusiłam, a "Makbet" był moją lekturą, więc go potrzebowałam. Jednak mimo szczerych chęci, zasobność mojego portfela nie pozwoliłaby mi zebrać całej kolekcji.
Poza tym, jak na taką cenę to w treści "Makbeta", którego jako jedynego miałam okazję już przeczytać, znalazłam zbyt wiele błędów. A to "ze" zamiast "że", a to mała litera zamiast dużej, a to didaskalia niezapisane kursywą tylko "doczepione" do wypowiedzi bohatera. To te które najbardziej rzuciły mi się w oczy i które zapamiętałam. Pewnie było ich jeszcze trochę. Nie wiem jeszcze, jak jest w innych książkach, ale jeśli tak samo, jak w "Makbecie" to jest mi trochę mniej szkoda, że nie zbieram całości.
Muszę jednak powtórzyć to, co mówiłam na początku: szata graficzna jest bardzo, bardzo ładna. Na takich pięknych okładkach nawet spolszczone nazwisko autora nie rzuca się tak w oczy - uwagę przyciągają ilustracje Henry'ego Courtney'a Selousa. A najlepsze jest to, że urozmaicono nimi także treści dramatów. Za to należy się naprawdę duży plus, ponieważ stanowią ciekawy przerywnik podczas lektury.
Zbliżenie na ilustrację z okładki "Hamleta" (źródło). |
Jeśli chodzi o część angielską, to muszę zaznaczyć, że raczej nie jest ona dobra dla osób początkujących. Zresztą nawet tym bardziej zaawansowanym może sprawiać trudności. Choć myślę, że z angielskim radzę sobie nieźle, to staroangielszczyzna jednak była trudna w odbiorze. A przerzucanie co chwilę kartek, żeby dowiedzieć się z części polskiej, o co mniej więcej chodzi jest po prostu uciążliwe.
Reasumując, choć nie żałuję zakupu książek (na półce prezentują się wspaniale!), to nie jest mi też bardzo żal, że nie kupuję kolejnych tomów. Myślę, że kolekcja "Dzieła wszystkie" od Hachette jest mimo wszystko trochę za droga i nie zawsze dostępna dla każdego (w tym przypadku chociażby mnie). Jednak jeśli jesteście wielbicielami Szekspira i chcielibyście zebrać wszystkie jego dzieła zarówno po polsku, jak i w oryginale, a błędy (które wydawnictwo mam nadzieję poprawi) Wam nie przeszkadzają, to jest to seria idealna dla Was!
Uwielbiam Szekspira całą sobą i szczerze się zastanawiałam nad tą serią, ale dla mnie osobiście są lepsze. Angielska wersja niezbyt mnie ciekawi, ledwo mówię w tym języku, więc nie docenię pewnie jej uroku, natomiast jeśli chodzi o wersję polską zdecydowanie bardziej odpowiada mi zbiorcze, dwutomowe wydanie ze Znaku albo wydana kilka lat temu kolekcja, która w 21 tomach zbierała sztuki teatralne na dvd i ich wersje papierowe. A jeśli chodzi o świętowanie rocznicy - Projekt Szekspir i powieści inspirowane najbardziej mnie kuszą i zachwycają. :)
OdpowiedzUsuń