Nefmi na...

email Facebook GooglePlus Twitter Instagram

"Zbrojni" Terry Pratchett


Zostań prawdziwym mężczyzną w Straży! Straż miejska potrzebuje ludzi!
Ale ci, których naprawdę dostaje, to m.in. kapral Marchewa (formalnie krasnolud), młodszy funkcjonariusz Cuddy (naprawdę krasnolud), młodszy funkcjonariusz Detrytus (troll), młodsza funkcjonariusz Angua (kobieta... na ogół) i kapral Nobby (wykluczony z rasy ludzkiej za faule)... Przyda im się każda pomoc. Bo zło unosi się w powietrzu, mord czai się za progiem, a coś bardzo paskudnego na ulicach. Dobrze by było, gdyby wszystko udało się załatwić do południa, ponieważ wtedy właśnie kapitan Vimes oficjalnie przechodzi w stan spoczynku, oddaje odznakę i się żeni. A że wszystko dzieje się w Ankh-Morpork, wiele rzeczy może się wydarzyć w samo południe...

"Kłopot z Przeznaczeniem, niestety, polega na tym, że często nie uważa, gdzie wtyka palce."

"Zbrojni" to drugi tom podcyklu o Straży Miejskiej. Jest to swego rodzaju kontynuacja przygód bohaterów z części "Straż! Straż!", ale prawdę mówiąc, książkę spokojnie można by czytać bez znajomości fabuły poprzedniego tomu - niewiele jest nawiązań, a jeśli już się pojawiają, to nie są istotne dla fabuły. Nie wiem jeszcze, czy jest tak ze wszystkimi powieściami ze Świata Dysku, ale jeśli tak, to działa tylko na korzyść serii. Podejrzewam, że czytelników i fanów byłoby znacznie mniej - niewiele osób byłoby na tyle wytrwałych, żeby po kolei przedzierać się przez 40 części z hakiem, i jeszcze pamiętać wszystkie wydarzenia i postaci.

Wiecie, nadal nie mogę się zdecydować, czy większą zaletą "Zbrojnych" jest humor, czy genialni bohaterowie. Bo z jednej strony właśnie komizm sprawia, że ta książka ma swój niepowtarzalny charakter, że cała seria jest tak znana i lubiana. W końcu ile znacie książek, które sprawiały, że chichotaliście czy po prostu śmialiście się w głoś, niezależnie od tego, gdzie byliście? Ja - niewiele, ale wśród tych nielicznych znajdują się właśnie przeczytane przeze mnie historie ze Świata Dysku.

Z drugiej jednak strony, nie byłoby humoru bez bohaterów. To ich osobowości muszą być wykreowane w sposób zabawny, ale zarazem inteligentny, żeby nie przesadzić. Panu Pratchettowi wyszło idealnie. Zarówno postaci już nam znane, jak i te, które na kartach "Zbrojnych" pojawiają się  po raz pierwszy nie pozostawiają nic do życzenia - są świetne, oryginalne i niezwykle dopracowane. Najbardziej urzekli mnie chyba Cuddy i Detrytus. Mimo, że są tak różni, muszą się dogadać i razem współpracować. W pewnym momencie skojarzyli mi  się odrobinę z Legolasem i Gimlim, z "Władcy Pierścieni". W każdym razie, z powodu odwiecznego konfliktu trolli i krasnoludów, więc automatycznie także konfliktu Cuddy'ego i Detrytusa wynikło wiele zabawnych sytuacji.

"Marchewa uświadomił sobie, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Obejrzał się. 
Młodszy funkcjonariusz Cuddy odwrócony był nogami do góry, ponieważ młodszy 
funkcjonariusz Detrytus usiłował obijać bruk jego hełmem, chociaż młodszy funkcjonariusz 
Cuddy wykorzystywał tę pozycję, ściskając młodszego funkcjonariusza Detrytusa za kolana i 
próbując wbić zęby w jego kostkę. 
Uczestnicy obu marszów przyglądali się im zafascynowani."

Mam wrażenie, że ci dwaj bohaterowie w pewien sposób skradli tę historię i zagrali w niej pierwsze skrzypce.

W poprzedniej recenzji wspominałam, że autor wyśmiewa oklepane motywy. Tak było i tym razem - na warsztat poszła jednak nie kolejna legenda, a typowy wzorzec kryminału. Seryjny morderca i przenikliwy detektyw, który krok po kroku (ryzykując przy tym życie!) odkrywa tożsamość przestępcy - kto tego nie zna? Zdradzę, że ów motyw się tu pojawia, ale jest zmodyfikowany i potrafi zbić z tropu... Muszę jednak powiedzieć, że autor spokojnie mógłby pisać kryminały - fabuła do samego końca trzyma czytelnika w napięciu, jest przemyślana, dobrze skonstruowana i nie sposób odgadnąć rozwiązania. Za to naprawdę duży plus.

"Zbrojni" w niczym nie ustępują poprzedniej części - są równie dobrzy, jeśli nie lepsi. Książka mnie urzekła i znów nie mogę zrobić nic prócz polecenia jej. Młodszym i starszym, miłośnikom fantastyki i nie tylko, szukającym czegoś lekkiego i zabawnego na odstresowanie - kiedy zaczniecie czytać, nie zapomnicie o niej dopóki nie skończycie.

Tytuł oryginału: Men at Arms
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 397

2 komentarze :

  1. "Staż!Straż!" za bardzo mi się nie podobała, ale "Zbrojni" już tak - bardziej do mnie trafiał humor, sama fabuła też była ciekawsza i lepiej skonstruowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze "Men at Arms", ale miło wspominam inne książki tego autora, więc myślę, że się skuszę. "Mort" skradł moje serce :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!