Zosia ma problem ze skonsumowaniem sukcesu, Tatiana zbyt rezolutnie wycenia swoje wdzięki, a Natalia próbuje żyć z piętnem geeka. Wydawałoby się, że dziewczyn nic nie łączy, ale wtedy do ich życia wkracza tajemniczy Szatyn, który dryfując na obrzeżach moralności, próbuje zmierzyć się ze swoją przeszłością i przyszłością. Problem w tym, że nie zawsze radzi sobie z tu i teraz. Ale od czego ma się przyjaciół?
"(...) ktoś kiedyś powiedział, ze jeśli się w coś wierzy i ma się co do czegoś pewność, to trzeba o to walczyć jak lew, bo lepiej płakać po porażce i urwanej nodze, niż cieszyć się po odwrocie w jednym kawałku."
Cytując: "Od zawsze chciał pisać... Chociaż w zasadzie to nie, bo długo marzył, że zostanie rockowym gitarzystą. W warszawskim Radiu Kampus prowadził popkulturową audycję „Schaby Jabby”. Inżynier, ale zawodowo realizował się jako copywriter, aż w końcu ego wzięło górę i zwrócił się ku prozie. Uwielbia marcepan, szarlotkę i Led Zeppelin. Rzadko uśmiecha się na zdjęciach." Ale Wy, jako moi wyjątkowi czytelnicy macie okazję ujrzeć "uśmiechnięte" zdjęcie ;) Wspomnijmy jeszcze, że "Oddawaj różdżkę, Phong!" to pierwsza i jak na razie jedyna książka autora i mamy w miarę pełny obraz.
O czym pomyśleliście widząc tytuł? Bo, szczerze przyznam, ja miałam pustkę w głowie. Do czego może nawiązywać, skoro już na wstępie jest powiedziane, że choć tytułowa różdżka się pojawia, to nie jest to powieść fantastyczna? Mogę zdradzić, że potem się to wyjaśnia, ale za nic nie wpadłabym na coś takiego.
Bohaterów jest od groma i ciut ciut. Mamy Piotrka, który jest chyba głównym bohaterem. Chyba, bo są jeszcze Natalia, Witek, Jarek, Stasiu, Zosia i Tatiana, których losy są niemniej ważne i znaczące dla fabuły. Są dobrze wykreowane, ale miejscami irytował mnie ich natłok. Zdarzało mi się przerywać lekturę i wracać kawałek, żeby przypomnieć sobie kto co zrobił, co powiedział. Myślę, że powieść spokojnie mogłaby się obyć, gdyby rola niektórych osób została zredukowana lub w ogóle by ich nie było. Zwłaszcza, że już pod koniec pan Wasilewski jakby zapomina o niektórych i w efekcie mamy sporo niedomówień oraz niewyjaśnionych zagadnień.
Narracja w każdym rozdziale się zmienia, jest prowadzona w punktu widzenia innej postaci. To jest ok, ale niezapowiedziane retrospekcje już nie. Nagle autor przenosi czytelnika w przeszłość któregoś z bohaterów i już nie wiadomo, co się dzieje. Podobnie pojawiła się też nowa książka w książce - niespodziewanie i bez żadnego ostrzeżenia, cudzysłowu, czegokolwiek, czytamy o dwóch policjantach, przesłuchujących świadka. Można się pogubić...
Narracja w każdym rozdziale się zmienia, jest prowadzona w punktu widzenia innej postaci. To jest ok, ale niezapowiedziane retrospekcje już nie. Nagle autor przenosi czytelnika w przeszłość któregoś z bohaterów i już nie wiadomo, co się dzieje. Podobnie pojawiła się też nowa książka w książce - niespodziewanie i bez żadnego ostrzeżenia, cudzysłowu, czegokolwiek, czytamy o dwóch policjantach, przesłuchujących świadka. Można się pogubić...
"Oddawaj różdżkę, Phong!" można nazwać komedią romantyczną. I ja wiem, że tenże gatunek charakteryzuje się pewnym brakiem realizmu, ale zgraja kobiet goniąca faceta po Warszawie? Serio? To miało być zabawne, ale do mnie jakoś nie trafia. Tak samo nie przekonują mnie, przewijające się co jakiś czas zdania w stylu:
"Filiżanki w kilka chwil mogłyby się zaprzyjaźnić z każdym talerzykiem. I nie skończyłoby się na niewinnych rozmowach przy kawie."
Cooo? O.o
— Hania Porada (@Nefmi_Hania) czerwiec 24, 2015
"Dwa buchające parą ekspresy ciśnieniowe nie miały urlopu od trzech lat, ale nie narzekały – lubiły swoją pracę."
Uff, nie będą strajkować.
— Hania Porada (@Nefmi_Hania) czerwiec 24, 2015
Domyślam się, że to miały być śmieszny przerywniki, ale niestety: jestem na nie.
Wspomnę jeszcze o języku. Jest współczesny, sporo z nim kolokwializmów i języka potocznego. Autor wplótł w fabułę sporo zagadnień popkulturalnych: muzyki, komiksów, filmów. I choć niektórych może to denerwować - w końcu nie każdy się tym interesuje i wie, o co chodzi - mnie to nie przeszkadzało. Może w tym momencie się czepiam, jednak bardzo irytowało mnie notoryczne stosowanie przymiotników takich jak "piotrkowy", "nataliowy", "jarkowy", witkowy"... Naprawdę nie można było skorzystać z zaimków?
Rozpisałam się, więc już podsumowując powiem, że książka "Oddawaj różdżkę, Phong!" jest dobra i czytało mi się ją szybko i przyjemnie, jednak trochę niedociągnięć sprawia, że nie mogę jej jednoznacznie polecić. Radzę jedynie, przeczytajcie sami. Może ją pokochacie, może nie. Musicie przekonać się sami.
Za możliwość poznania losów Piotrka i Natalii dziękuję autorowi, Łukaszowi Wasilewskiemu!
Autor: Łukasz WasilewskiWydawnictwo: E-bookowo
Ilość stron: 408
Chętnie przeczytałabym tę książkę, nawet mimo tych dziwnych przymiotników. Świetna recenzja, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek
Czytałam Twoje wpisy na twitterze i uśmiałam się.Ale mimo to jeśli jakoś nawinie mi się pod rękę ,z pewnością przeczytam :))
OdpowiedzUsuńNono kochana muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś i chętnie przeczytałabym tę książkę, bo wydaje mi się, że to lekka ksiażka idealna na lato.
OdpowiedzUsuń