Zawodowy tłumacz otrzymuje zlecenie przekładu hiszpańskiego dziennika wyprawy, która w XVI wieku z polecenia franciszkanina Diega de Landy wyruszyła po święte księgi Majów. Im bardziej tłumacz ulega fascynacji księgą, tym śmielej tajemnicze bóstwa Majów przenikają do współczesnej Moskwy. Duszna atmosfera tropikalnej selwy zadomawia się w arbackich zaułkach…
Tymczasem z nagłówków gazet, z wiadomości radiowych i telewizyjnych napływają niepokojące doniesienia o kolejnych kataklizmach. Zniszczenia są ogromne, a ofiar – tysiące.
Co łączy wierzenia Majów z naszym, zdawałoby się, postreligijnym postrzeganiem rzeczywistości? Czy jest jakiś związek między współczesnymi wydarzeniami a wyprawą opisaną na kartach tajemniczego dziennika? Związek ten zdaje się dostrzegać tylko jeden człowiek.
"... znajdź go. Gdyż nieszczęście świata w tym, że chory jest Bóg jego, stąd i świat choruje. W gorączce jest Pan, i jego dzieło gorączkuje. Umiera Bóg, i stworzony przez niego świat umiera. Lecz nie jest jeszcze za późno..."
Uwielbiam "Metro", kocham "Futu.re". Dlatego naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego "Czas zmierzchu" czekał na swoją kolej tak długo (2,5 roku!). Wzięłam ją pod wpływem impulsu w podróż pociągiem i... przepadłam. Bez reszty.
Głównym bohaterem, a zarazem narratorem jest tłumacz, którego imienia nie znamy. Zwykły człowiek, samotnik z paroma dziwnymi nawykami. Akcja książki ma miejsce na przestrzeni kilkunastu dni, kiedy coraz bardziej zagłębia się w lekturę dziennik. Wszystko dzieje się w Moskwie. Już samo to było dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo (nie wiem czemu) byłam przekonana, że "Czas zmierzchu" będzie czymś w rodzaju książkowego Indiany Jonesa. Wiecie, przygody, niebezpieczeństwa i tak dalej, i tak dalej. Naprawdę, nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło :D W każdym razie, jest inaczej. Wydarzenia ze świata rzeczywistego, opowiadane przez bohatera, przeplatają się z fragmentami zapisków konkwistadora, które nasz narrator stopniowo poznaje. Dzięki temu zabiegowi autor osiągnął swój cel - lektura wciągnęła mnie bez reszty, z zapartym tchem przewracałam kolejne strony i z nadzieją szukałam następnych rozdziałów dziennika, aby tylko poznać tajemnicę, którą skrywa.
Jednak przyznam szczerze, że zakończenie kompletnie zbiło mnie z nóg. Zaskoczyło tak, że sama nie wierzyłam w to, co czytam. Nie wiem, skąd autor czerpie pomysły. Ten jest naprawdę niesamowity, nieprawdopodobny, ale do przecież do fantastyki w sam raz. Chociaż przemknęła mi przez głowę myśl, że autor w ten sposób próbował "nadrobić" część nierealną, bo w pierwszych 90% książki jest jej jak na lekarstwo. W praktyce wygląda to tak: tajemnica i niepokój - są, stricte fantastyka - no, raczej nie.
"el conocimiento es una codena
Co mogłem przetłumaczyć nawet bez słownika...
'Wiedza jest wyrokiem'."
Warto zwrócić uwagę, że autor świetnie tworzy opisy przeżyć wewnętrznych postaci. Bo jeśli podejść do tego obiektywnie, to akcji-akcji jest w książce stosunkowo niewiele. Jednak nie jest to odczuwalne, ponieważ tempa nadają przemyślenia narratora. Jego rozterki, wewnętrzna walka, strach i niepewność, czy powinien ryzykować dalsze poznawanie dziennika są opisane tak realistycznie, że zdawałoby się, przenikają na czytelnika.
"Iż wiedza ta jest tajemna, i tajemnica ta jest chroniona na równi przez ludzi, demony i bogów. I że wiedza ta jest przeklęta, jak przeklęci są i wszyscy wtajemniczeni..."
Chciałabym też wspomnieć o wydaniu. Klimatyczna okładka, ilustracje, związane z kulturą Majów, na początku każdego rozdziału i wyróżnienie tekstu dziennika sprawiają, że lektura jest jeszcze przyjemniejsza.
Trudno powiedzieć, czy jest to książka lepsza bądź gorsza od trylogii "Metro" czy "Futu.re", ponieważ jest zupełnie od nich różna. "Czas zmierzchu" został wrzucony do worka z fantastyką i postapokalipsą. Kłóciłabym się, choć prawdę mówiąc, nie wiem, jak inaczej można by go zaklasyfikować. Wiem natomiast, że jest to książka niezwykła i niebanalna, która skłania do refleksji. Zaskakująca, pełna zwrotów akcji fabuła i mistrzowsko stworzony główny bohater wyróżniają tę powieść. Z czystym sumieniem mogę ją polecić fanom Glukhovskiego i każdemu, kto chce przeczytać książkę, w której nic nie jest takie, jakie się wydaje.
Tytuł oryginału: Сумерки
Autor: Dmitry Glukhowsky
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 400
Niestety jestem w tym gronie, które z Glukhovskym miało styczność raz, przy okazji "Metra", którego w dodatku nie dałam rady doczytać do końca. ;) Muszę zrobić kolejne podejście (co jakiś czas próbuję) i wtedy stwierdzę, czy chcę poznawać również inne powieści autora.
OdpowiedzUsuń