Nefmi na...

email Facebook GooglePlus Twitter Instagram

"Przeznaczenie bohaterów" Morgan Rice


Czasem trafiają się książki, które zmieniają życie czytelnika. "Przeznaczenie bohaterów" nie jest jedną z nich. Takie, które nie pozwalają mu się od siebie oderwać. Też nie. Które zapewniają godziny rozrywki i trzymania kciuków za bohatera, który przeżywa niesamowite przygody. Kurczę, znowu nie. Których protagonista, choć może nie wzbudzający uwielbienia, jest znośny. Nie. Które mimo, że nie wciągają napisane są poprawnym i ładnym językiem. Zgadliście - nie...

"Codziennie staraj się być kimś lepszym. Nie tylko od innych, ale od siebie samego. Broń tych, którzy nie potrafią obronić się sami. Takie zadania nie są przeznaczeniem lekkoduchów - to przeznaczenie bohaterów."

Naprawdę się cieszyłam, że będę miała okazję ją przeczytać. W końcu ma tak obiecujący opis. Na początku było dobrze - pierwszy rozdział był niezły. Powiedziałabym nawet, że był bardzo dobry, w porównaniu z pozostałymi. Bo potem zaczyna się już robić absurdalnie. Ale może od początku.

Rodzina Thorgrina go nie znosi. Jednak nadal nie ma tak źle, jak Kopciuszek - spokojnie mieszka sobie na wsi i pilnuje owiec. Jednak jego NAJwiększym marzeniem jest miejsce w elitarnym oddziale Srebrnych. W dniu Poboru mu się nie udaje (jego trzem braciom, oczywiście, tak), więc udaje się do stolicy królestwa, Królewskiego Dworu (#wyczuwambrakweny). Po drodze nowo odkrytą mocą, której nie kontroluje, pokonuje sybolda (NAJbardziej przerażające zwierzę w królestwie) i spotyka Argona (NAJsławniejszego druida królestwa, którego hobby to opowiadanie zagadek... nie! Wróć - chodziło o mówienie zagadkami). Szczęśliwie dotarłszy na miejsce, chłopak udaje się do siedziby Legionu, wdaje się w bójkę ze strażnikiem, który nie chce go wpuścić (Jak to tak?! Przecież to jego NAJwiększe marzenie! Bezczelny ten strażnik...), rzuca oszczepem i staje się członkiem oddziału.
Potem jest jeszcze gorzej. Uwierzcie na słowo, bo nie chcę spojlerować.

Bohaterowie. Jest cała gama - król MacGill, który do końca nie otrzymał imienia, piątka jego dzieci (w tym Gwendolyn, NAJpiękniejsza, NAJmądrzejsza i w ogóle NAJ-dziewczyna, jaką Thor kiedykolwiek poznał, NAJlepszy rycerz w królestwie Erec, który w swojej głupocie wziął Thora na giermka, królowa Krea, druid Argon (który moim zdaniem ma trochę nierówno pod sufitem w swojej magicznej chatce), przyjaciele i wrogowie chłopaka z Legionu, i jeszcze paru innych. Jednak żadna z nich nie jest w stanie przyćmić Thora (bądź zatuszować złego wrażenia, które pozostawia).

"Thorgrin z klanu McLeodów z Południowej Prowincji Królestwa Zachodu - dla wszystkich, których lubił, po prostu Thor (...)". Tak przedstawia go autorka. O tym klanie nie wiadomo nic, poza tym, że Thor do niego należy. Ale serio klan wioskowych pasterzy? Nie widzę tego. Chlopak jest wysoki i smukły, ma twarz o mocnym, dumnym profilu, szlachetny podbródek i wydatne kości policzkowe - rzekomo ma wyglądać jak wojownik na wygnaniu (HAHAHA). Ja mam zgoła inne zdanie:
Jest irytujący, działa pod wpływem impulsu, wydaje mu się, że jest wyjątkowy, lepszy od innych. Ma moc, której nie rozumie i nie umie kontrolować, a mimo to jej używa. Zawsze wychodzi bez szwanku z niebezpieczeństw i najwyraźniej (podobnie jak druid) jest stuknięty, bo:
a) czyta w oczach,

b) czuje mistyczne więzi z różnymi zwierzętami (np. sokołem i białym lampartem, NAJrzadszym stworzeniem na świecie, które przypadkiem znajduje na polowaniu)
Dobra, skończmy z Thorem, zabierzmy się za język. Co rusz pojawiają się powtórzenia, pisarka potrafi kilka razy stwierdzić ten sam fakt, jakby uważała czytelnika za idiotę, który nie załapał za pierwszym razem. Jak się uczepi jakiegoś zwrotu ("rozproszenie trosk") to co chwilę go powtarza... dopóki nie znajdzie zamiennika, który będzie od teraz powtarzać. Wszystko tam jest NAJ (chłopak przyjechał z wioski i autorka trochę przesadziła z podkreślaniem tego faktu). Zwrot "Thor po raz pierwszy poczuł, że naprawdę żyje", byłby okej, gdyby nie to, że pojawia się kilka razy. I chyba moja ulubiona, absurdalna sytuacja (których, zaznaczę, jest znacznie więcej):
Wniosek jest taki, że pani Morgan Rice albo zapomina co napisała 2 akapity wcześniej, albo lubi zaprzeczać swoim słowom, co jest ciut dziwne. A następnie:
Poza tym pojawiają się dziwne zdania i porównania:

Jedyne, co mi się w tej książce podoba to okładka i niestety, mówię to całkowicie szczerze.

Jasne, "Przeznaczenie bohaterów" można by uznać za książkę dla dzieci, w której bohater, choć jest nierozgarnięty, zawsze wychodzi obronną ręką. I byłabym skłonna tak myśleć, gdyby nie to, że czternastolatek (tak, Thor) upija się i urywa mu się film! To chyba nie jest normalne w książkach dziecięcych.  Nie jest to też książka dla dorosłych czy młodzieży, która z pewnością zwróci uwagę na wady, o których wspominałam. Dlatego nie wiem, komu mogłaby być dedykowana ta powieść. Podobno jest idealna dla czytelników w każdym wieku, ale coś mi się zdaje, że w takim wypadku nie zachwyci nikogo.

"Przeznaczenia bohaterów" nie tykajcie nawet kijem, bo choć nie jest to lektura specjalnie długa czy trudna, to irytuje i męczy (zwłaszcza, że pojawiają się także błędy gramatyczne). Osobiście nie mam najmniejszego zamiaru sięgać po żaden z kolejnych 16 tomów przygód Thora, nawet gdyby... nie wiem, co. Po prostu, nie warto. Dziękuję, skończyłam.

Za możliwość zapoznania się z twórczością pani Rice dziękuję portalowi eKulturalni.pl.
Tytuł oryginału: A Quest for Heroes
Autor: Morgan Rice
Wydawnictwo: Feeria (Young)
Ilość stron: 349


PS wstawki pochodzą z mojego profilu na Twitterze. Podczas lektury na bieżąco komentowałam powieść pani Rice i stwierdziłam, że posty mogą być ciekawym urozmaiceniem recenzji ;) Dajcie znać, czy się podoba. A jeśli ktoś byłby ciekaw, to wszystkie komentarze są TU.

10 komentarzy :

  1. Hahaha, świetna recenzja! Myślę, że skutecznie wszystkich odstraszyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam wielką ochotę na tę książkę... Dopóki nie zaczęłam czytać twoich tweetów. :D Niestety książce mówię papa, choć fakt okładkę ma ładną. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie czuję wyrzutów sumienia, że Cię od niej odwiodłam :D
      Na pewno znajdzie się coś lepszego do poczytania ;)

      Usuń
  3. łoo już przeczytałaś :) Kurczę a myślałam, że to będzie coś fajnego. Widzę, że nie mogę się spodziewać miło spędzonego czasu nad książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak szybko mi poszło ;)
      Może Tobie się spodoba... A jak nie, to może przynajmniej się trochę pośmiejesz :P

      Usuń
  4. O mamo! Teraz zaczęłam się ciężko zastanawiać, czy wydawanie pieniędzy na tę powieść było dobrym posunięciem :/ Chyba muszę szybko sama się o tym przekonać. Jak lektura również nie przypadnie mi do gustu, to najwyżej będę "pluła sobie w brodę" :P

    Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, musisz się sama przekonać - a nuż Tobie się spodoba? :)
      Dziękuję!

      Usuń
  5. O rany... ale piękna okładka! :) Gdybym miała tę książkę w rękach, ją bym wyrwała, a resztę wyrzuciła...! Mam dość książek 'zbyt marnych aby istnieć'. Jak piszesz, nie tknę kijem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakaś opcja, ale myślę, że szkoda pieniędzy... Zwłaszcza, że jest mnóstwo innych książek, które warto kupić ;)

      Usuń

Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!