Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Ilość stron: 323
Lucas Scarlett prowadzi agencję detektywistyczną Falcon w Chicago. W trakcie śledztwa, w jednej z akcji, poznaje tajemniczą Chelsea, która udziela schronienia jemu i jego rannemu przyjacielowi. Na pierwszy rzut oka dziewczyna jawi się jako zwyczajna i niegroźna, kiedy jednak Lucas nagle zagląda w lufę pistoletu dzierżonego w jej dłoni, jest już pewien, że skrywa ona niejedną tajemnicę. Czy to ona postrzeliła jego przyjaciela? Kto telefonuje do niej po nocach? Akcja książki w zaskakujący sposób przenosi się z Chicago i małego miasteczka Crystal Lake, aż do Meksyku. Brawurowa ucieczka przed uzbrojonymi zabójcami rzuca naszych bohaterów na jakąś – bliżej nieokreśloną – wyspę. Kim tak naprawdę jest Chelsea? Jaka jest jej rola w wydarzeniach ostatnich miesięcy? Czy uda im się rozwiązać wszystkie tajemnice? Czy będzie stać ich oboje na szczerość?
"- Widzisz, przeszłość lubi wracać w najmniej spodziewanych chwilach."
Marta Bilewicz urodziła się w Warszawie, obecnie wraz z rodziną mieszka w Gdańsku. Pisanie jest jej największa pasją. Do tej pory opublikowała dwie książki - "Tajemnicę Skarabeusza" i "Zdążyć przed świtem". "Goniąc cienie" jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki.
Rzadko zdarza mi się sięgać po kryminały, jednak w tym wypadku postanowiłam zrobić wyjątek, ponieważ przeczytałam wiele pozytywnych recenzji tej pozycji. Poza tym, zaintrygował mnie opis. Czy słusznie po nią sięgnęłam?
Fabuła skupia się wokół Luka, byłego policjanta, obecnie detektywa i tajemniczej Chelsea. Mogę Wam zdradzić, ze oboje borykają się z demonami swojej przeszłości, o której za wszelką cenę próbują zapomnieć. Bohaterów nie jest wielu, razem z przyjaciółmi Luke'a, z którymi prowadzi Falcona, ledwie czwórka tych najważniejszych. Są dobrze wykreowani, nie mam do nich żadnych zarzutów, ale... nie czułam z nimi żadnej więzi, nie potrafiłam przejąć się ich losem. Po prostu biernie śledziłam wydarzenia... Zwykle podczas lektury bardziej się angażuję, ale tutaj nie potrafiłam. Nie mam pojęcia, czym to może być spowodowane...
„Świat jest pełen zbiegów okoliczności.”
... no niby to prawda, ale jak na mój gust w tej książce było ich za dużo i zbyt nieprawdopodobnych. Nie będę ich przytaczać, żeby nie psuć Wam niespodzianki, ale uważam, że niektóre z wydarzeń opisanych przez panią Martę są zbyt nierealne, jak na zwykły kryminał.
Do stylu autorki nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko jest na swoim miejscu, nie ma zbędnego (wymuszonego) slangu czy przekleństw. Dialogi są naturalne. Pisarka świetnie łączy ze sobą wątki opisane w powieści. Nawet te z pozoru mało znaczące, okazują się mieć znaczenie dla fabuły. Jest to ogromnym plusem, gdyż w kilku miejscach byłam autentyczne zaskoczona zastosowanymi rozwiązaniami. Zdarzyło się trochę literówek, ale raczej poważnych błędów nie znalazłam.
Okładka jest naprawdę ładna, tajemnicza i myślę, że to ona mnie w pierwszym momencie zaintrygowała. Niestety, mimo najszczerszych chęci, nie widzę krzty związku między ilustracją a fabułą...
Podsumowując, powieść jest ciekawa i przyjemna w odbiorze, jednak mnie nie wciągnęła. Nie czułam żalu, kiedy musiałam przerwać lekturę. Nie zastanawiałam się, co będzie dalej, czekając na moment, kiedy znów będę mogła czytać. I wreszcie, nieraz nie byłam do końca pewna, na jakim wydarzeniu ostatnio skończyłam... Trochę zwiodłam się na tej książce, jednak nie mówię "nie" innym pozycjom pani Bilewicz.
Nefmi
~~~
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Mi też się spodobała, tylko o wiele bardziej.
OdpowiedzUsuńMoże inne książki Pani Martwy przypadną Ci do gustu :)
Cóż mogę powiedzieć? Gusta i guściki :)
UsuńJa także na to liczę :)
u mnie także recenzja tej książki, a także innych oraz opowiadania
OdpowiedzUsuńhttp://zyjemyopowiadaniamiirecenzjami.blogspot.com
To super, a przeczytałeś chociaż MOJĄ recenzję? Czy tylko reklamujesz tu swój blog?
UsuńWiecie co? Takie komentarze są okropnie irytujące. Rozumiem jeszcze, kiedy ktoś ZAPRASZA na swój blog, ZAPRASZA mnie do przeczytania swojej recenzji, żebym zobaczyła, co on sądzi o tej książce, ale coś takiego? To jest perfidna reklama, nawet nie 'zatuszowana'!
Więc jeśli ktoś z Was wchodzi tutaj tylko po to, żeby się zareklamować, może więcej tu nie wracać! Skończyłam, dziękuję.
Przeczytałem twoją recenzję, która jest inna od mojej i daje do myślenia
UsuńBardzo lubię kryminały, ale skoro ten nie jest zbyt porywający to chyba go sobie odpuszczę. Ostatnio zrobiłam się bardzo wybredna jeśli chodzi o ten gatunek :) A jeżeli chodzi o okładkę to rzeczywiście jest bardzo ładna, ale przypomina mi książkę "Narzędzia piekła" Imogen Robertson (ot, takie skojarzenie ;))
OdpowiedzUsuńJak wspominałam, ja rzadko sięgam po ten gatunek, jednak tutaj zaintrygował mnie opis :)
UsuńWymienionej przez Ciebie książki nie czytałam, ale okładka rzeczywiście bardzo podobna :)
Kilka dni temu skończyłam tę książkę i kurcze mnie nie powaliła na kolana, nastawiłam się na coś zupełnie innego, a tutaj takie rozczarowanie. Jako kryminał za słaba, taki romans, główni bohaterowie ciągle myślą tylko o jednym, wrrr jak mnie to drażniło..
OdpowiedzUsuńNo to się podzieliłam moimi odczuciami ;)))
Nie czytam wielu kryminałów, jednak rzeczywiście tutaj ten wątek jest trochę niedopracowany i moim zdaniem nierealny. Zgadzam się z Tobą, odnośnie bohaterów. Zwłaszcza Luke zaczął mnie denerwować tym swoim stwierdzeniem, że nigdy nie czuł czegoś takiego, że może patrzeć tylko na Chelsea...
UsuńMiło mi, mam nadzieję, że podzielisz się nimi jeszcze nie raz ^^
A ja jestem tą książką zachwycona. Wraz z Planem Patrycji Gryciuk to najlepsze polskie powieści jakie czytałam. Jednak rozumiem, że ta powieść nie każdemu przypadnie do gustu, bo każdy lubi coś innego. Pozdrawiam Sylwia z Moje spojrzenie na kulturę.
OdpowiedzUsuń"Plan" uważam za nawet udany, jednak na miano najlepszej polskiej powieści, moim zdaniem zasługują zupełnie inne książki :)
UsuńRównież pozdrawiam!
ja mimo tego, iż nie do końca przypadła ci do gustu przeczytałabym ją i sprawdziła jak ja na nią zareaguję:)
OdpowiedzUsuń