Nefmi na...

email Facebook GooglePlus Twitter Instagram

"Dziewiąty Legion" Rosemary Sutcliff




"- Stracić orła to stracić honor. Stracić honor to stracić wszystko (...)."

Historia ludzkości nadal jest pełna luk - niewyjaśnionych tajemnic, nierozwiązanych zagadek, nieodkrytych faktów. Jedną z takich luk jest historia Legio IX Hispana, Dziewiątego Legionu, który w II wieku n.e. wymaszerowawszy na północ, żeby stłumić bunt brytańskich plemion, zaginął bez śladu. Cztery tysiące żołnierzy, jakby rozpłynęło się we wszechobecnej w Brytanii mgle. A wraz z nimi przepadł orzeł, ich sztandar...

Dotychczas jakoś nie było mi po drodze z książkami historycznymi. Podejrzewam, że można by je policzyć na palcach jednej ręki. Tej pewnie też bym nie przeczytała, ba, nawet bym o niej nie usłyszała, gdyby nie film zrealizowany na jej podstawie, z Channingiem Tatum i Jamiem Bell w rolach głównych.
Źródło.
Obejrzałam i dopiero potem dowiedziałam się, że jest to adaptacja... I przepadłam. Może to znacie, może przeżywacie to samo, co ja, w każdym razie gorączkowo przeszukiwałam Internet, pragnąc jak najszybciej poznać oryginalną historię. Kupiłam, przeczytałam i przyznam szczerze, byłam zaskoczona - te dwie wersje są tak różne, że chyba tylko imiona i główny trzon historii pozostały niezmienione...

Nie chciałabym w tym momencie zrobić z tej recenzji porównania książki i filmu, ale chcę wspomnieć o głównej różnicy między nimi. O ile w filmie ukazano bezwzględność zarówno Brytów, jak i Rzymian, a śmierci i rozlewu krwi się nie pomija, to sama książka jest raczej lekką lekturą, skierowaną do młodzieży, w której skupiono się nie na brutalnych realiach, a na przemianach kulturowych i destruktywnym wpływie Rzymian na wierzenia i tradycje podbitych ludów.

"Dziewiąty Legion" nie jest tak naprawdę historią wspomnianego wcześniej Legionu Hispana. To opowieść o niebezpiecznej wyprawie Marka Akwili, młodego centuriona, który z powodu rany musiał zrezygnować z przyszłości w wojsku. Postanowiwszy odkryć tajemnicę zaginięcia Dziewiątego Legionu, którym niegdyś dowodził jego ojciec, Marek wyrusza w dzikie zakątki Brytanii, którą zamieszkują wrogie plemiona. Towarzyszy mu przyjaciel, były niewolnik Esca. Nikt nie spodziewa się, że kiedykolwiek wrócą...

Książka nie dość, że świetnie ukazuje problemy związane z ujednolicaniem się kultur i zanikaniu różnorodności, to niesie ze sobą przesłanie. Przede wszystkim, bohaterowie nie pędzą na oślep i na złamanie karku, jak w typowych powieściach młodzieżowych, żeby ratować ludzkość/świat/siebie/swoich bliskich/ukochanych/ (niepotrzebne skreślić). Tak naprawdę cel ich podróży jest co najmniej mglisty. Autorka rzucając Marka i Escę w błędną wędrówkę w poszukiwaniu jakiegokolwiek punktu zaczepienia, przedstawiła wartości, które dla ludów starożytnych były szczególnie ważne - poświęcenie, honor i znaczenie przyjaźni w życiu, ale także oddanie, zaufanie i szacunek dla odmienności.

"- Znów mogłem być wolnym człowiekiem wśród wolnych ludzi. Wyruszyłem na łowy ze swoim bratem i łowy były udane."

Jednak historia nie byłaby taka sama, gdyby nie bohaterowie. Szczególnie ciekawą postacią jest główny bohater, Marek. Pragnął pójść w ślady ojca i zrobić karierę w wojsku, ale nie dane mu było osiągnąć celu. Cenię go za to, że nie załamał się tym, że nie udało mu się zrealizować marzenia, któremu jakby nie patrzeć, podporządkował całe swoje życie. Znalazł inną nie mniej ważną misję i nie zważając na przeciwności, krok po kroku ją realizował. W niczym nie ustępuję także kreacja Esci. Mimo, że spotkało go tyle krzywd ze strony Rzymian, nie żywi w sobie urazy. Wspiera Marka w jego misji, która tak naprawdę nie miałaby szansy się odbyć, gdyby nie zaangażowanie w nią Bryta. Szczerze powiem, że wiele bym dała  za takiego przyjaciela.

A jako że nie samą treścią czytelnik żyje, wspomnę o wydaniu. Wydaniu, które mnie osobiście zachwyciło. Twarda oprawa, świetnie dobrana, estetyczna okładka, porządny papier i ilustracje w środku. Ktoś nawet pomyślał o zamieszczeniu mapy, za co ja, wzrokowiec, serdecznie dziękuję.

Rosemary Sutcliff stworzyła swoją historię w 1954 roku, ale zaledwie 5 lat temu książka została przetłumaczona i wydana w Polsce. Mimo, że jest mnóstwo powieści dla młodzieży, które w obecnych czasach pewnie zyskałyby większą popularność, to cieszę się, że wydawnictwo Telbit zwróciło uwagę na "Dziewiąty Legion". To mądra, przemyślana i napisana pięknym językiem opowieść, która choć minęło tyle lat od jej pierwszego, oryginalnego wydania, nadal wciąga i uczy. Polecam ją z czystym sumieniem i mam nadzieję, że tajemnica Hispany pochłonie bez reszty także Was!

Tytuł oryginału: Eagle of the Ninth
Autor: Rosemary Sutcliff
Wydawnictwo: Telbit
Ilość stron: 286

8 komentarzy :

  1. Dziewiąty legion to ekranizacja - i ja się spodziewałam, że będzie zupełnie inny niż książka ;) To tak jak z grą o tron :) Ale i film, i książka bardzo mi się podobały, mimo że to dwie różne historie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się film nie podobał, ale książka była ekstra!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie oglądałam i nie czytałam, ale dzisiaj wieczorem chyba obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja i czytałam, i oglądałam. Polecam, naprawdę :) Tak jak Arleta pisała - dwie różne historie, ale obie warte uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie polecam, przy tej książce usypiałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. O proszę, nie sądziłem, że to książka tak... stara, ale jak widać - uniwersalna i ponadczasowa skoro nie odeszła w niepamięć i można się nadal nią zachwycać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka jest wspaniała :) Filmu nie oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Marudzicie, książka jest świetna!

    OdpowiedzUsuń

Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!