Jake Fayter odpadł od skały i runął w dół z wysokości kilkudziesięciu metrów. Jego śmierć stanowiła zagadkę, której do tej pory nikt nie rozwikłał. Był świetnym wspinaczem, który skrupulatnie planował każdy krok i drobiazgowo rozpracowywał każdą trudniejszą trasę. Należał do tych, którzy przesuwają własne granice. Nie bał się ryzykować własnego życia, aby ratować partnera w krytycznym momencie. Wydawało się, że to po prostu nieszczęśliwy wypadek spowodowany przeoczeniem czy zwykłym błędem...
Komisarz Nick Dixon wiedział jednak, że Jake nigdy by sobie na niego nie pozwolił. Był kiedyś partnerem wspinaczkowym Jake’a, znał jego styl, zawdzięczał mu nawet życie... Kiedy Dixon został poproszony o nieformalny udział w dochodzeniu, nie podejrzewał, w jakie mroczne sprawy przyjdzie mu się zagłębić. W miarę poznawania szczegółów dotyczących życia Jake’a Dixon uświadamia sobie, że ma do czynienia z czymś tajemniczym i groźnym. Gdy zbliży się do odkrycia prawdy, śmiertelnych ofiar zacznie przybywać...
"Uniósł głowę i zobaczył, ze liny będące gwarancją jego bezpieczeństwa lecą w jego kierunku. Instynktownie zebrał siły. Wiedział, że nawet jeżeli nie zrzuci do samo uderzenie, zostanie ściągnięty w dół przez ciężar spadających lin. Mógł jedynie zamknąć oczy i czekać."
Nie wiedzieć czemu, kiedy pierwszy raz przeczytałam opis "W linii prostej", przyszedł mi na myśl film "Purpurowe rzeki". Dwie kompletnie różne fabuły, różne miejsca akcji, bohaterowie też jakoś specjalnie podobni nie są. Nie zmienia to jednak faktu, że przez takie skojarzenie byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej książki.
Książka liczy zaledwie 190 stron, co w porównaniu z kilkusetstronicowymi kryminałami, które ostatnimi czasy królują w księgarniach, wydaje się dosyć niezwykłe. Nie pomyślałabym, że autor zdoła zawrzeć w niej wszystko. A jednak! Niecałe 200 stron, a znalazła się na nich wielowątkowa fabuła, w której najważniejsze są dwie, toczące się równolegle sprawy. Wszystko jest klarowne, nie ma nieścisłości. Zakończenie, nie będę ukrywać, trochę przewidywalne. Jednak samo dojście do niego już nie do końca i za to należy się książce ogromny plus.
Ciekawym elementem jest motyw wspinaczki. Nie miałam jeszcze okazji czytać książki zawierającej taki wątek, więc jako laikowi, bardzo pomógł mi słowniczek znajdujący się na końcu książki. Warto zaznaczyć, że mimo wszystko wspinaczka stanowi tu raczej tło dla wydarzeń, dzięki czemu nie miałam poczucia "przeładowania" tematem.
Książka jest napisana dobrze, akcja cały czas idzie do przodu. Jednak "W linii prostej" skończyłam i nie mogę pozbyć się wrażenia, że nic nie wiem o bohaterach. Nie licząc komisarza Nicka Dixona, postaci są płaskie, praktycznie bez wyrazu. Żadna nie wzbudziła ani mojej sympatii, ani antypatii. W przypadku głównego bohatera jest ciut lepiej, jednak z naciskiem na "ciut". Jest to ciekawa postać -samotny mężczyzna w średnim wieku, którego najbliższym towarzyszem jest pies. Polubiłam go, jednak nie narzekałabym, gdyby Damien Boyd zdecydował się opowiedzieć o nim coś więcej. Mam nadzieję, że nadrobi to w kolejnych częściach.
Jeszcze jedną kwestią, o której nie mogę nie napisać, są dialogi. Odniosłam wrażenie, że są one dosyć nienaturalne. Miejscami wręcz nie mogłam się pozbyć myśli "Ludzie tak nie mówią!", kołaczącej się gdzieś z tyłu głowy.
Podsumowując wszystko i biorąc pod uwagę, że "W linii prostej" jest debiutem, mogę powiedzieć, że jest to książka bardzo dobra. Intryga jest niebanalna, złożona i świeża. Historia wciąga od pierwszej strony i nie wypuszcza aż do końca. Mimo drobnych niedociągnięć, które mam nadzieję zostały zrekompensowane w kolejnych tomach, bez wahania mogę polecić tę książkę i miłośnikom kryminałów, i osobom, które dopiero pragną zacząć swoją przygodę. Sprawdźcie drogę do najbliższej księgarni i udajcie się tam w linii prostej już 17 sierpnia. Nie zawiedziecie się!
Za możliwość rozwiązania tej sprawy u boku komisarza Dixona dziękuję wydawnictwu Editio i grupie wydawniczej Helion!
Tytuł: W linii prostej. Kryminalna seria o komisarzu Dixonie
Tytuł oryginału: DI DIXON #1: As the Crow Flies
Autor: Damien Boyd
Tłumaczenie: Krzysztof Krzyżanowski
Wydawnictwo: Editio
Ilość stron: 188
Mnie ta książka pozytywnie zaskoczyłam, nie spodziewałam się tak dobrego kryminału zamkniętego na zaledwie 190 stronach. Mam nadzieję, że seria będzie dalej wydawana w Polsce. :)
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie to samo, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia - ostatnio w księgarniach same grube kryminały ;)
UsuńTeż na to liczę, z chęcią dowiem się więcej o Dixonie :)
Ostatnio sporo recenzji tej książki na blogach :) będę musiała zapoznać się z tytułem :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, wkrótce premiera ;) Polecam! :D
Usuńfaktycznie krótka jak na kryminał, chyba faktycznie warto się przekonać, jak to, co większość autorów ledwo dociska w 500 stronach wygląda na 190 :D brzmi ciekawie!
OdpowiedzUsuń