Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 487
Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.
Każdego roku na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona.
Jeźdźcy na swoich rumakach, pięknych, lecz śmiertelnie niebezpiecznych koniach wodnych muszą zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety.
Stawka jest wysoka - życie albo śmierć...
On - dziewiętnastoletni Sean Kendrick - zwyciężył w wyścigu już cztery razy. Tej jesieni będzie walczył nie tylko o przeżycie, lecz także o swoją przyszłość i ukochanego rumaka.
Ona - Kate "Puck" Connolly - jest pierwszą kobietą, która odważyła się wystartować w wyścigu. Musi wygrać, aby ocalić swoją rodzinę i dom.
Zwycięzca może być tylko jeden...
"Wyścig jest jak bitwa. Chaos koni, ludzi i krwi. Najszybsi i najsilniejsi, którzy pozostali po kilku tygodniach przygotowań na pisaku. To morska woda na twarzy, śmiercionośna magia listopada na skórze, bębny Skorpiona zamiast serca. Jeśli ma się szczęście, to również prędkość. To życie, to śmierć, albo jedno i drugie, i nic nie może się z tym równać."
Maggie Stiefvater jest jedną z moich ulubionych pisarek. Z jej twórczością spotkałam się przez przypadek, kiedy na urodziny dostałam trylogię "Drżenie". Potem miałam przyjemność przeczytać "Króla Kruków". "Wyścig śmierci" kupiłam na wyprzedaży z zamiarem jak najszybszej lektury, ale... książka ponad rok stała na półce! Nie mam pojęcia, dlaczego nie zabrałam się za nią wcześniej...
Autorka upodobała sobie pisanie o stworzeniach i postaciach mitycznych. W trylogii "Drżenie" są wilkołaki, w "Królu Kruków" - legendarny król, Glendower. W "Wyścigu (...)" królują mityczne konie wodne. Each uisce, "głodne i gniewne, agresywne i piękne, nienawidzą nas i kochają". Lepiej niż sama pisarka chyba nie zdołam ich opisać.
Notka wydawnicza sugeruje, że będziemy tu czytać głównie o tytułowym wyścigu, śledzić zmagania bohaterów z pogodą, terenem i śmiercionośnymi końmi. Cóż, tak nie jest. Autorka skupiła się na bohaterach i ich wierzchowcach oraz na przygotowaniach do gonitwy. Powiem tylko, że to na pewno nie jest minus.
"(...) pewne rzeczy nie dzieją się bez powodu, że czasami przeszkody są po to, żeby powstrzymać nas przed popełnianiem głupstw. (...) Ale (...) czasami to po prostu znak, że trzeba się bardziej postarać."
Podobnie, jak w innych swoich książkach, tak i tutaj Maggie Stiefvater gra na uczuciach czytelnika. I choć nie brakuje tu miłości, jeśli szukacie romansu możecie się zawieść. Na pierwszy plan wysuwa się nostalgia, ból po stracie bliskich, zawiść i zazdrość... Nie jest to specjalnie radosna powieść, zresztą podobnie jak inne tej autorki. Jednak nie przygnębia. Wręcz przeciwnie - pozostawia nadzieję.
Świetnie wykreowane postaci pierwszoplanowe i więź między nimi. Interesujący bohaterowie drugo- i trzecioplanowi, którzy koncentrują naszą uwagę na protagonistach. I konie. Obdarzone indywidualnymi charakterami, wiele wnoszą do historii.
Polecam przede wszystkim fanom twórczości pani Stiefvater - tym, którzy mają już coś z jej twórczości za sobą i chcą więcej. Uwierzcie, nie zawiedziecie się! Jednak myślę, że czytelnicy lubiący historie z magią w tle, pełne emocji i skłaniającą do refleksji, powieści jedyne w swoim rodzaju, także nie będą żałować.
Po prostu, dajcie się porwać "Wyścigowi śmierci"...
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę;
Czytam opasłe tomiska;
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu;
Z półki.
Od jakiegoś czasu, mam fazę na tę książkę ^^ Dołączyłam ją nawet do listu do mojego osobistego świętego Mikołaja :D A jest to powieść jednotomowa mam nadzieję? :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę takiego osobistego Mikołaja ;)
UsuńTak, z tego, co wiem, nie ma kontynuacji.
Bardzo lubię twórczość tej autorki. Niedawno czytałam trylogię 'Drżenie'', która niesamowicie przypadła mi do gustu, dlatego teraz bardzo chętnie dam się porwać ''Wyścigowi śmierci''.
OdpowiedzUsuń