Autor: Laura Whitcomb
Wydawnictwo: Initium
Ilość stron: 231
"Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, kiedy jest się martwym…"
Duch Helen przebywał właśnie w klasie angielskiego szkoły średniej, kiedy to poczuła – po raz pierwszy od 130 lat patrzyły na nią ludzkie oczy. Oczy należące do chłopca, który aż do tej chwili niczym szczególnym się nie wyróżniał...
Równocześnie przerażona i zaintrygowana Helen zaczyna czuć, że coś ją do niego przyciąga. Fakt, że on przebywa w ciele, a ona nie, stanowi dla nich pierwsze wyzwanie. Walcząc o znalezienie drogi do bycia razem, odkrywają sekrety swojej własnej przeszłości jak również szczegóły z życia młodych ludzi, których ciała przejęli...
"Jesteś ukrytym wierszem mego serca. Czytam Cię bez przerwy, uczę się Ciebie na pamięć w każdej chwili naszej rozłąki."
Po pierwsze: co to za dziwny tytuł? Nijak ma się do treści i jest... dziwny? Brzmi nienaturalnie.
Po drugie: serio? Nauczycielki języka naprawdę nie stać na wymyślenie jakiejś porządnej fabuły? Duchy, przejmowanie ciał, piekło, niebo, śmierć i tego typu sprawy - pomysł fajny, zapowiadało się naprawdę nieźle. Jednak szansa została zaprzepaszczona - niby wszystko jest jakąś całością, ale to po prostu nudne. Akcja toczy się i toczy, i toczy, i toczy... I nic z tego nie wynika! Tu nagle do ducha w ukradzionym ciele człowieka przychodzi inny duch i mu wybacza... i nic z tego nie wynika! Tam główna bohaterka jest przekonana, że przyczyniła się do śmierci pewnej osoby, ale okazuje się, że jednak nie (?). W sumie to nie wiem, jak to wszystko się kończy, bo kończy się tak, jakby kilku stron brakowało. I nie wszystkie sprawy zostają wyjaśnione...
Po trzecie: bohaterowie. Nudni i przeciętni do bólu. Wszystkie ich zachowania i wydarzenia z nimi związane, były wręcz banalne do przewidzenia. Zero zaskoczenia czy choćby choćby chwili zastanowienia, dlaczego autorka rozwiązała to tak, a nie inaczej.
"Ocean marzeń zamknięty w pliku ściśniętych stron."
Po czwarte: wątek miłosny. Toż to jakiś żart. Spotykają się, on może ją zobaczyć, ona przez to zwraca na niego uwagę i BUM! Najpiękniejsza para w szkole (jeśli nie w mieście...)! Bo przecież skoro SIĘ WIDZĄ, to MUSZĄ być dla siebie stworzeni...
Po piąte: okładka. Ech... Naprawdę? Ktoś uznał, że odrapana wanna najbardziej tu pasuje? Nie jakaś widmowa postać dziewczyny? Chłopak i dziewczyna? Cokolwiek! Tylko nie odrapana wanna!
Po szóste: język. Chociaż nie. Na to nie muszę narzekać. Język nie był taki zły, choć mieszanie slangu i słów potocznych z poetyckością było ciut męczące w odbiorze. Ale to było tu najlepsze... albo najmniej złe.
"- Nie bój się pamiętać."
6 punktów. 5 przeciw, 1 (jeśli się uprzeć) za. Moja opinia chyba jest jasna, jednak na wszelki wypadek jeszcze wyjaśnię. "Światła pochylenie" nie jest najgorsze, był pomysł, zapowiadało się ciekawie, niestety po drodze coś nie wyszło. Nie wiem, czy autorka straciła zapał, pomysł czy może taki miała zamysł od początku. Nie wnikam. Cóż, książka pani Laury Whitcomb należy do tych mocno przeciętnych powiastek.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę;
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu;
Z półki.
Ja mam tą książkę, a kupiłam ją bo ponoć taka fajna. Będę musiała sama się przekonać
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że będzie ciekawa. Zresztą nawet opis zapowiadał ciekawą lekturę! Niestety, ja się zawiodłam :c
UsuńJa bym nie wytrzymała z takimi postaciami. Co do wanny, to zgadzam się w 100%
OdpowiedzUsuńDobrze, że ktoś podziela moje zdanie :)
Usuń