Nefmi na...

email Facebook GooglePlus Twitter Instagram

"Powód by oddychać" Rebecca Donovan


W zamożnym miasteczku w stanie Connecticut, gdzie ludzi zwykle zaprząta, w czym i z kim będą widziani, Emma wolałaby wcale nie być widziana. Ją zaprząta raczej pozorowanie perfekcji - ściąganie długich rękawów, żeby zakryć siniaki; żeby nikt nie dowiedział się, jak mało wspólnego z doskonałością ma jej życie.

A tu nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawia się miłość i zmusza ją do potwierdzenia swojej wartości - za cenę ryzyka ujawnienia straszliwej tajemnicy, którą desperacko ukrywa...

"Moim sposobem na życie było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie."

"Poruszająca historia o próbie normalnego życia za wszelką cenę... i o miłości, która pozwala w końcu zaczerpnąć powietrza." Tak mówi blurb. A mnie jakoś nigdy do tej książki nie ciągnęło. Mimo wszystkich pochlebnych recenzji, mimo polecania przez znajomą. Ale że ostatnio nie miałam, co czytać, a "Powód by oddychać" akurat stał na półce babci, stwierdziłam "Czemu nie?". I powiem Wam, że już wiem, czemu nie.

Po pierwsze, bohaterka. Szesnastoletnia Emily Thomas, dla znajomych Emma. Postać zdawałoby się idealna - dusza artystyczna, ścisłowiec, a do tego gwiazda wszystkich szkolnych drużyn sportowych. Mieszka ze swoim wujostwem i ich dziećmi - Jackiem i Leylą. Spokojna, niezainteresowana imprezami dziewczyna, tak naprawdę przeżywa koszmar - ciotka znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. I w tym miejscu chciałabym powiedzieć, że Emma jest przykładem postaci, która mimo strachu przeciwstawia się, uwalnia od swojej oprawczyni, przestaje być ofiarą. Ale niestety, Emma taka nie jest. Nad każdym przejawem przemocy przechodzi do porządku dziennego, uważa, że w pewien sposób zasłużyła na to wszystko, zaburzając szczęście rodzinki swoją obecnością. OK, rozumiem, to możliwe, ale skoro jest takim geniuszem, to powinna jednak zauważyć, że dzieci (które tak usilnie próbuje chronić przed utratą jakże szczęśliwego dzieciństwa), patrzące na przemoc, nauczą się, że to coś normalnego! Co z tego, że będą się wychowywać z matką, jeśli wyrosną na ludzi takich, jak ona.

Poza tym, wydaje mi się, że w naturze człowieka zazwyczaj najpierw leży troska o SIEBIE i SWOJE dobro, bezpieczeństwo, szczęście, a dopiero potem myślenie o innych. Mam wrażenie, że autorka chciała z Emily zrobić biedną, bezbronną ofiarę, może nawet męczennicę, która za nic nie chce, aby ciotkę spotkała kara! I w tym momencie zastanówmy się, jaki wzór daje Emma. Teoretycznie tę powieść może przeczytać osoba doświadczająca czegoś podobnego i co pomyśli? Że powinna biernie wszystko znosić, nie pisnąć nikomu słówka, a przyjaciół przekonać, żeby wraz z nią chronili oprawcę, jak to inteligentnie zrobiła protagonistka...

Na koniec dodam, że jeśli nie liczyć dosyć nieudolnie poruszonego tematu przemocy domowej, "Powód by oddychać" jest po prostu nijaki. Przeczytałam go szybko, w bodajże 2 dni, wciągnął mnie, ale tak naprawdę, nie zrobił na mnie wrażenia. Kiedy piszę tę recenzję, pamiętam naprawdę niewiele z fabuły, bo prawdę mówiąc, niewiele też się działo. Poza fragmentami z wybuchami złości Carol (która swoją drogą jest chyba najgorszą psychopatką, z jaką się kiedykolwiek, gdziekolwiek spotkałam), nic, absolutnie nic się nie wyróżnia. To zwyczajna książka młodzieżowa, z miłością, przyjaźnią, szkołą, imprezami i niewiele znaczącymi problemami w tle.

Mimo, że przeczytałam już kolejne dwa tomy tej bestsellerowej trylogii (recenzje soon), Wam absolutnie to odradzam. No, chyba że lubicie głupie, aczkolwiek kreowane na idealne bohaterki, prosty jak drut język i mnóstwo zdarzeń, które nie mają żadnego znaczenia dla fabuły... To takie czytadło na zabicie czasu, w którym przewija się wątek przemocy domowej. I choć oczywiście szokuje fakt, że coś takiego może się naprawdę dziać, książka jest zupełnie pozbawiona "tego czegoś", dzięki czemu można by ją zapamiętać. I myślę, że to najważniejszy argument, dla którego na "Powód by oddychać" nie warto marnować czasu.

Tytuł oryginału: Reason to Breathe
Autor: Rebecca Donovan
Wydawnictwo: Feeria
Ilość stron: 495

7 komentarzy :

  1. Mi natomiast książka bardzo się podobała, chociaż początkowo także miałam opory, żeby po nią sięgnąć. Nie żałuję jednak tego, bo autorka pokazała, tu się z tobą kompletnie nie zgodzę, bardzo interesującą bohaterkę. Zazwyczaj w książkach młodzieżowych występuje schemat, że główną bohaterką jest szara myszka, która zmienia się pod wpływem chłopaka albo groźna buntowniczka. Tu faktycznie widzimy ofiarę, a na dodatek całkowicie zamkniętą w sobie ofiarę.
    Zapraszam do mnie na recenzję tej powieści :) http://ksiazki-recenzje-czytelnicy.blogspot.com/2015/09/powod-by-oddychac-rebecca-donovan.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem, każdy ma inny gust. Ale nie zgodzę się z Tobą - bohaterka naprawdę nie jest wyjątkowa. Zamkniętych w sobie postaci, jednak jest sporo i raczej nie pomylę się, mówiąc, że co najmniej 95% z nich (jak to zazwyczaj bywa) skrywa sekret.

      Dziękuję, na pewno zajrzę w wolnej chwili :)

      Usuń
  2. A ja uwielbiam całą serię. Czasami trzeba przeżyć coś by zrozumieć. Nie wiem, czy przeżyłaś coś takiego, ale... no cóż. Każdy ma inny punkt siedzenia no i patrzenia.

    Pozdrawiam serdecznie,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam całość i uważam, że seria jest jedną z naprawdę wielu serii młodzieżowych, które nie wyróżniają się niczym szczególnym. Jasne, może i nie było dotychczas książki o przemocy domowej, która zdobyłaby taką popularność wśród nastolatków, ale uważam, że akurat tutaj temat nie został poruszony dobrze. Autorka spokojnie mogła wykreować bohaterkę, która dawałaby przykład, że MOŻNA się postawić, że czegoś takiego nie trzeba znosić, mogła to rozwiązać tak, żeby Evan ją przekonał do sprzeciwu. Ale nie, Emma, jak już pisałam w recenzji, myśli, że na to zasłużyła! Kiedy Sara czy Evan próbują jej pomóc po prostu ich atakuje (sic!). Emma sama z siebie zrobiła ofiarę - zgodziła się nią być, znosząc to wszystko.

      Wiesz, argument, że trzeba przeżyć by zrozumieć, jednak trochę kuleje. Jest wiele innych książek, które mnie zachwyciły, zaszokowały czy cokolwiek innego, a nie musiałam przeżywać DOKŁADNIE tego, co bohaterowie...

      Usuń
  3. Nie miałam okazji czytać serii, mimo głównej bohaterki, o której piszesz tak negatywnie wciąż jednak mam na to ochotę. Nie wiem, czy odwiedzisz mojego bloga, ale dziś dodałam recenzję z równie denerwującą bohaterką, chociaż ta nie była stylizowana na idealną. A Twoja babcia naprawdę ma na półce podobne książki, czy coś źle zrozumiałam? ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie się spodoba, kto wie? :) A do recenzji na pewno zajrzę.
      Za dużo podobnych książek nie ma, ale ta akurat do niej trafiła ;)

      Usuń
  4. Mnie bardziej ciekawi druga seria tej autorki. Ta jakoś od początku do mnie niespecjalnie przemawiała.

    OdpowiedzUsuń

Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!