Nefmi na...

email Facebook GooglePlus Twitter Instagram

"Kup Pan Książkę", czyli masakra w szczytnym celu


Ostatniego dnia listopada miałam okazję wybrać się na kiermasz książek używanych "Kup Pan Książkę". I chyba po raz pierwszy, jakiś kiermasz z książkami mi się nie podobał i do domu wróciłam z poczuciem, że zmarnowałam czas...

Akcję zorganizowała Fundacja "Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci". Sam kiermasz zaczął się w piątek, 27. listopada, ale już jakiś czas przed chętni mogli przynosić zbędne im książki na sprzedaż. Zebrane pozycje można było sobie potem wybrać, w zamian za cegiełkę o wartości 5 zł. Dochód został (zostanie?) przekazany na pomoc chorym dzieciom.

Wszystko zostało zorganizowane w kinie Nowe Horyzonty, co byłoby naprawdę strzałem w dziesiątkę, ponieważ budynek znajduje się w samym centrum Wrocławia. Dobry dojazd, dużo połączeń tak tramwajowych, jak i autobusowych, sprawiały, że nawet osoby z obrzeży mogły spokojnie tam dotrzeć. Jednak słówko "byłoby" jest tutaj kluczowe. Nie mam pojęcia dlaczego, ale regały rozstawiono na powierzchni niewielkiej, w stosunku do całości hallu w kinie. I to, w moich oczach, najbardziej wydarzeniu zaszkodziło. Tłok, ścisk, brak powietrza, a o obróceniu się można było tylko pomarzyć - tak było, kiedy ja miałam wątpliwą przyjemność tam być. A ludzi było co najmniej dwa razy więcej niż na zdjęciu.


Ci ludzie w niebieskich koszulkach to wolontariusze, którzy zbierali pieniądze i dokładali nowe książki. Wszystko fajnie, ale kręcąc się pośród regałów robili tylko tzw. sztuczny tłok. Poza tym, zirytował mnie fakt, że wybierali oni powieści dla siebie - zainteresowana pewną książką już chciałam po nią sięgnąć, ale uprzedziła mnie jedna z wolontariuszek. Bierze ją do ręki, ogląda, uważnie czyta opis. A potem mówi do swojej koleżanki "Wiesz, chyba ją sobie wezmę.". Na co owa koleżanka odpowiada "Ok, możesz ją położyć na moim stosie.". Książki były dostarczone 10 dni przed rozpoczęciem kiermaszu. Czy naprawdę nie było możliwości, żeby je przejrzeć i WTEDY wybrać sobie coś interesującego, pani wolontariuszko?

Na zdjęciu powyżej można łatwo zauważyć karteczki, które dzielą książki na kategorie. I to chyba jedyny mądry pomysł, szkoda jednak, że nie wypalił. Przede wszystkim z winy kupujących, którzy wyjmowali, przerzucali, przenosili z miejsca na miejsce. Z czasem zaczęli sami otwierać kartony z "zapasowymi" książkami, które miały być dołożone później, i jak gdyby nigdy nic sobie w nich grzebali. Szlag może człowieka trafić.

Spędziłam tam 45 minut, przejrzałam wszystko, co było do przejrzenia i znalazłam zaledwie dwie powieści dla siebie:
1. "Emotionally Weird" Kate Atkinson
2. "Dom wiatru" Titania Hardie


Chociaż cieszę się z nowych nabytków, żałuję, że zdecydowałam się tam wybrać. Zmarnowałam jedynie czas, a nie znalazłam żadnej pozycji, na której szczególnie by mi zależało. A do domu wróciłam bardziej zmęczona (fizycznie i psychicznie), niż było to warte. Szkoda.







PS Dwa pierwsze zdjęcia pochodzą ze strony wydarzenia, trzecie jest mojego autorstwa.

8 komentarzy :

  1. Pomysł naprawdę dobry, a cel szczytny, szkoda tylko, ze wykonanie pozostawia wiele do życzenia... Ale książki, które znalazłaś, są w bardzo dobrym stanie, także zazdroszczę :) Szkoda, że w mojej okolicy nie zorganizowali czegoś podobnego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki były w najróżniejszym stanie, ale rzeczywiście, te które kupiłam wyglądają bardzo dobrze :)
      Może jeszcze kiedyś zorganizują... I jeśli tak, mam nadzieję, że będzie to bardziej przemyślane ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Szkoda, że kiermasz nie wypalił. Za to cel szczytny, a to trzeba docenić. Tak czy inaczej zazdroszczę Domu wiatru :) od dawna poluję na tę książkę i nigdzie nie mogę jej znaleźć :D

    Pozdrawiam :)
    http://mybooktown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba. Ja o tej książce nigdy wcześniej nie słyszałam i kupiłam tylko dlatego, że zaciekawił mnie opis ;)

      Usuń
  3. Biblioteka Elbląska we wrześniu organizuje wyprzedaż książek wycofanych ze zbiorów (choć nie tylko książek - w tym roku były też płyty winylowe). Wszystkie książki są od razu wyłożone na stołach, więc jedyny tłum to kupujący :) Sala jest duża, więc nie ma większego problemu z poruszaniem się po niej. Może warto wysłać organizatorów na małe szkolenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że mam tak daleko do Elbląga, chętnie bym zajrzała na tak dobrze zorganizowaną wyprzedaż ;) A organizatorom z Fundacji rzeczywiście przydałoby się kilka lekcji...

      Usuń
  4. Myślałam, żeby się tam wybrać i dobrze że nie poszłam :]

    OdpowiedzUsuń

Znasz już moje zdanie, teraz ja chciałabym poznać Twoje - wyraź opinię, zgódź się ze mną lub nie, podyskutuj, pożartuj. Zostaw po sobie ślad!